Berlin jakiego nie znacie
Berlin jakiego nie znacie

Kudamm, czyli na Dzikim Zachodzie

Mit gorączki złota najlepiej chyba opisuje powstanie ulicy Kurfürstendamm. W krótkim czasie stała się ona symbolem dzikiego kapitalizmu. Tak też była postrzegana przez mieszkańców w tamtych czasach. Dzielnica wokół Kudammu miała wtedy skrót pocztowy „WW”. Stąd też wzięła się jej potoczna nazwa - Dziki Zachód /Wilder Westen/. (...)
Jeszcze 50 lat wcześniej stało tylko kilka chałup. Jak okiem sięgnąć rozciągały się rozległe bagniska, które dzieliła na pól smrodliwa rzeczka. Tak było aż do czasów zjednoczenia Niemiec w 1871 roku. Przez to pustkowie prowadziła jedna droga. Była nią grobla (Damm) usypana na polecenie kurfirsta Joachim II.

Intensywna zabudowa tej okolicy rozpoczęła się dopiero od 1883 roku. Podczas niewielu lat wyrosły tu praktycznie z niczego czteropiętrowe kamienice. Z przodu zdobiły je wypielęgnowane ogródki, podczas gdy z drugiej strony rozciągało się piaszczyste pole.
Prawie cały teren należał do „Towarzystwa Kurfürstendamm” reprezentującego interesy konsorcjum bankowego nadzorowanego przez Deutsche Bank. Bismarck marzył w 1873 o zbudowaniu tu szerokiego bulwaru podobnego do Champs Elysees (Francja miała zostać pokonana nie tylko militarnie, ale i na polu architektury). Natomiast handlarze chcieli wyłącznie zarobić na sprzedaży drogich działek budowlanych. Szerokość bulwaru ograniczono do 53 metrów, co stanowiło zaledwie połowę szerokości paryskiego bulwaru. Na życzenie Bismarcka zbudowano tutaj drogę w kierunku Grunewaldu. Powstanie drogi przyciągnęło zamożnych klientów i podniosło wartość działek. W nowych kamienicach  oferowano bogatym klientom dziesięciopokojowe mieszkania wyposażone we wszystkie luksusy, jak winda, telefon, ogrzewanie centralne i światło elektryczne.
Taka strategia okazała się sukcesem. Ceny nieruchomości poszły w gorę. W 1900 roku sprzedawano działki na Kudammie z trzydziestoprocentowym zyskiem. Ambitni i dynamiczni berlińczycy przenosili się z zatłoczonej i eleganckiej Friedrichstraße na „Dziki Zachód“. W 1913 roku mieszkało na Kudammie 120 milionerów, drugie tyle na sąsiednich ulicach. Dzielnica Charlottenburg, której częścią jest Kudamm pozostająca do 1920 roku odrębnym miastem, stał się najbogatszą aglomeracją w Niemczech.

Kudamm nigdy nie uchodził natomiast za miejsce szczególnie ładne. Czasopismo Bauwelt krytykowało w 1911 roku obłędny chaos i pospolitość architektury. Rok później mówiono w innym periodyku o niskim poziomie estetycznym poszczególnych budowli (...).
Zawodowy flaneur Hans Hessel pisał z zachwytem w 1920 roku o pierwszych reklamach świetlnych przykrywających wszytko, co okropnie brzydkie, upiornie rozrośnięte i piętrzące się ponad miarę.
I faktycznie, żadnego z domów na tej ulicy nie zaprojektował znany współczesny architekt. To, że Kudamm uchodził za symbol nadejścia nowych czasów, zawdzięczał raczej nie architekturze, tylko mieszkańcom, którzy stworzyli tutaj nową jakość, żyjąc według nowych wzorców i przewartościowując tradycyjne rozumienie kultury.
Dla nich nie Champ Elysees było wzorem, lecz Fifth Avenue w Nowym Jorku. Powiew nowego - to były „złote lata dwudzieste”. Ale juz przed pierwszą wojną światową można było tu poczuć ich rychłe nadejście. To wtedy ulica uchodziła za „zbiorowisko zadziwiających ekscentryczności”. Przewodnik pt. „Berlin dla znawców” zalecał turystom w 1912 roku spacer po bulwarze, obiecując  wiele atrakcji: „najnowsze automobile, eleganckie życie i kolorowy tłum nowobogackich”. Nowi zamożni mieszkańcy korzystali nie tylko z luksusowych butików znajdujących się na tej ulicy, ale i z rozrywek nowoczesnej kultury masowej jak wielkie kina. Na Kudammie mieszkały nie tylko panie oblepione zlotem niczym kotlet panierką (Ilja Ehrenburg). Również artyści jak malarz George Grosz czy psiarz Bertold Brecht, czuli się tu szczególnie dobrze. W latach dwudziestych powstawały na Kudammie wzorem Ameryki połyskujące chromem restauracje szybkiej obsługi, a w rewii występowała nowa gwiazda, „hebanowa Wenus” - Josephine Baker.
Całkiem inaczej spoglądano na Kudamm po drugiej stronie politycznego spektrum.  Dla narodowych socjalistów ulica uosabiała wszystko, co złe. Szczególną zawiść wzbudzał fakt, że to ludność pochodzenia żydowskiego stanowiła wielką cześć mieszkańców Kudammu. Goebbels nazywał ją „ropiejącym wrzodem w wielkim mieście sumienności i pilności” i piętnował, jako miejsce, gdzie „spotyka się wielojęzyczna demokracja asfaltowa”.

Kudamm był obok przyczółku ruchu komunistycznego w dzielnicy Wedding, ulubionym celem chuligańskich napadów bojówek SA. Wielokrotnie dochodziło tu do antysemickich wystąpień. Najbardziej brutalne miały miejsce w 12 września 1931 roku podczas żydowskiego święta Nowego Roku, kiedy nazistowskie bojówki zaatakowały nie tylko sklepy i kawiarnie należące do Żydów, ale i przechodniów o wyglądzie niewystarczająco aryjskim. Akcją dowodził, siedząc w otwartym samochodzie graf Helldorf.

Był to schyłek owej epoki, w której najdłuższy bulwar Berlina uchodził za synonim nowoczesności."

 



Obszerne fragmenty artykułu Bernta Hoppe z Berliner Zeitung. Tekst ukazał sie w dodatku poświęconemu Kudammowi.