Berlin jakiego nie znacie
Berlin jakiego nie znacie

Döner, berlińska specjalność

Döner macht schöner, co w bardzo dowolnym tłumaczeniu znaczy: jesz dönera – ładniejesz od tera.

 

Być w Berlinie i nie zjeść dönera, to jakby pozbawić się smaku miasta. Berlin bez dönera jest jak Rzym bez Koloseum, albo Paryż bez Wieży Eiffla. Są co prawda dzielnice, gdzie dönera nie jada się. Dzielnice eko-żarcia i caffe macchiato,  gdzie życie zastąpiła troska o zdrowe życie, „czyste i oczywiste” jak w piosence Rosiewicza.

O dönerze powstają filmy, śpiewa się piosenki jak muzykalny fryzjer germano-disco Tim Toupet:

 

Mam cebule na głowie i jestem dönerem,

bo od dönera ładnieje cera

Mam cebulę na głowie i jestem dönerem

Lubię się sam, bo smakowitość w sobie mam.

Refren:

Na co dzień zasadę taką mam,

Jedz tylko to, czym jesteś sam,

Więc jestem ładny jak ta lala, bo zasada ma, na to pozwala

Bagietka od kalorii szpetna, sushi głowę wysuszy, pizza robi cuda, ale tylko od spożycia dönera robi się ładna cera.

Jeść, jeść,  jeść mi się chce

Ali, zrób mi döner, je, je je....

 

Döner to męska przygoda, ma w sobie coś z kultury macho, którą niezmiennie próbują  ożywić w Niemczech przybysze z Turcji i krajów arabskich. Mięso obcina się z pałąkowatego grilla maczeto podobnym nożem. W maleńkich pomieszczeniach,  gdzie serwuje się ten specjał, mieszczą się zazwyczaj dwa stoły, często stoi tu automat do gry i ciągle grzejący się czajnik z herbatą, która podawana jest w małych szklaneczkach z dużą ilością cukru. Przy stołach siedzą mężczyźni w różnym wieku, piją herbatę i czytają "Hürriyet", turecką wersję "Faktu".

 

Ale, i döner musiał skapitulować przed emancypacją klienteli kobiecej. To chyba kobiety były inspiracją do stworzenia dönerowej wersji soft, czyli dürüm dönera. Jednak przygotowaniem i sprzedażą dönera zajmują się wyłącznie mężczyźni.

 

Ale kiedy pojawił się w Berlinie pierwszy döner i kto go "wynalazł"?

Tu są zdania podzielone, według niektórych Mehmet Aygün, dziś bogaty, turecki przedsiębiorca. Do Niemiec przyjechał na studia w wieku 18 lat. Dzieciństwo spędził w Giresun nad Morzem Czarnym. Mając zaledwie jedenaście lat zaczął pracować w sklepie u ojca. Gdy jego matka była w ciąży z szóstym dzieckiem, ojciec umarł. Ciężar utrzymania rodziny spadł na matkę i najstarsze dzieci. Aygün łowił ryby, a potem je sprzedawał. Jako 14 letni chłopak sprowadził do swojego miasteczka pierwszy automat do robienia lodów.

W Berlinie zaczynał wszystko od zera, najpierw mieszkał i pracował u wuja, który opłacał jego naukę. Potem usamodzielnił się. Dziś Aygün posiada w Berlinie 8 restauracji i hotel.

 

Drugim pretendentem do kebabowej palmy pierwszeństwa jest 77 letni Kadir Nurman. W wywiadzie dla Berlliner Zeitung opowiada o początkach "dönera". Pierwsze dönery pojawiły się w 1972 roku. Wtedy to Hurman prowadził bar przy Hardenbergstraße. Początkowo handlował wyłącznie słodyczami. Potem zauważył, że Niemcy to naród pracujący i potrzebujący szybko pożywić się do dalszej pracy. W Niemczech przerwa obiadowa jest obowiązkowa i odliczana od czasu pracy. Na początku döner składał się wyłącznie z bułki i mięsa cielęcego albo wołowiny z odrobiną cebuli i sałaty. Potem bułkę zastąpił płaski biały chleb. Dzisiejszy kebab nie może się obyć bez, jak litania wymienianych przez sprzedawców, trzech sosów do wyboru: ziołowego, ostrego i czosnkowego.

Pierwsze dönery kosztowały 2, 50 marki, dziś można je kupić za 1-4 euro. Na pytanie, czy döner mu jeszcze smakuje, pan Nurman odpowiada:

 

Dziś do dönera wkłada się wszystko. Wtedy robiliśmy wszystko sami, przerabialiśmy dziennie 100 kilogramów mięsa. Ale dziś wszystko robi się w fabrykach. Kiedyś usłyszałem, że w Neukölln jest jeszcze prawdziwy döner. Specjalnie tam pojechałem. Ale to była nieprawda. Jeszcze dziś ludzie mówią, że mój döner był lepszy. Czasami robię sam dönera np. na urodziny moich  bratanic. Wtedy smakuje mi, bo wiem, co jest w srodku.

 

Dlaczego nie opatentował pan dönera?

 

Kto by wtedy pomyślał, że tak się to rozwinie? Gdybym to wiedział, to bym tak zrobił. Ale cieszę się, że wielu Turków może  żyć z dönerów, i że miliony ludzi jedzą je.

 

W Niemczech zjada się codziennie w dönerach 400 ton mięsa. Branża kebabowa obraca rocznie 2,5 miliardami euro.

 



Döner dla jaroszy

Knajpy przy Bergmannstraße wystawiają stoły na zewnątrz już w marcu. Spragnieni słońca mieszkańcy wysokich kamienic wyłażą z mieszkań i grzeją się w pierwszych promieniach słońca jak zwierzęta po śnie zimowym. Niedaleko stąd, przy Mehringdamm, jest zawsze tłoczne curry 36. Legendarne stoisko oferuje dzień i noc kiełbasę w sosie curry i frytki, typowo berlińskie jedzenie.

Kawałek dalej pod olbrzymimi budynkiem byłych koszar Królewskiego Regimentu Dragonów przycupnęła przy samej jezdni budka Mustafa´s Gemüsekebab (Warzywny kebab Mustafy).

Mimo, że otwarta od dziesiątej rano do drugiej w nocy, zawsze pełna turystów i miejscowych. Mustafa nazywa się Tarik Kara i jest niemieckim Turkiem, który zniesmaczony ciągle obniżającym się poziomem berlińskiego dönera, zapragnął przywrócić mu dawną świeżość i pozyskać coraz liczniejsze rzesze wegetariańskich klientów. Jak twierdzi Kara, do dönera dodaje tylko to, co na prawdę dobrze smakuje: bakłażan, cukinię, marchew, ziemniaki i ser feta. Pieczone warzywa są typowe dla kuchni tureckiej. Bezmięsny döner Mustafy ma swoją, bardzo zabawną stronę internetową i grupę miłośników na Facebooku, liczącą już ponad 3000 osób.

http://www.mustafas.de/

Slogan reklamowy Mustafy w tureckiej odmianie niemieckiego brzmi:

"Kommst du vorbei, wirst du gekümmert. Davor stehe ich mit meinem Namen."

(Jak do mnie wpadniesz, będziesz zaopiekowany. Za tym stoję swoim imieniem)